fot wikipedia.pl |
Bóg powołał i przygotowywał Franciszka do szczególnego zadania,
a mianowicie do nieustannej walki z szatanem o zbawienie dusz. Tuż
przed wstąpieniem do nowicjatu miał on wizję tej dramatycznej walki,
którą szczegółowo opisał. Aby mógł tę misję wypełnić, Pan Bóg obdarował
go nadzwyczajnymi darami.
Życie Ojca Pio było niezwykłym znakiem wskazującym na niewidzialną,
nadprzyrodzoną Bożą rzeczywistość, która jest fundamentem i źródłem
istnienia świata poznawalnego naszymi zmysłami.
Od wczesnej młodości miał nadprzyrodzony dar widzenia i rozmowy
z Jezusem, Matką Bożą, swoim Aniołem Stróżem i świętymi. Ojciec Pio
otrzymał także dar spotykania się ze zmarłymi. Przez całe swoje życie
toczył zaciętą walkę z szatanem i całymi zastępami duchów nieczystych.
Przez pięćdziesiąt lat nosił na swoim ciele nieustannie krwawiące rany,
znaki męki Chrystusa. Ojciec Pio miał również dar bilokacji – czyli
przemieszczania się poza swoje ciało, bez ograniczeń czasu
i przestrzeni. Potrafił czytać w ludzkich myślach, znał szczegóły
z życia osób, które spotykał po raz pierwszy. Za jego pośrednictwem
dokonywały się spektakularne nawrócenia i cudowne uzdrowienia. Wokół
osoby włoskiego zakonnika nieustannie dokonywały się rzeczy tak
niezwykłe, że wprawiały w wielkie zdumienie i zakłopotanie ludzi, którym
rzeczywistość świata duchowego wydawała się mało realna, o ile w ogóle w
nią wierzyli.
Tak pisał o. Pio: „Nie mam chwili wolnej. Cały czas spędzam na
uwalnianiu moich braci z pułapek szatana. Pan Bóg niech będzie
błogosławiony (…). Największą miłością jest wyrywanie dusz szatanowi,
aby zdobyć je dla Jezusa Chrystusa. To jest dokładnie to, co robię stale
w dzień i w nocy. (…) Niezliczona liczba osób z różnych warstw
społecznych i obojga płci przychodzi tutaj w jednym celu – wyznania
grzechu – i jestem potrzebny tylko do tego celu. Są wspaniałe
nawrócenia” (Listy, 4, ss. 64- 65; 3.06.1919 r.).
Dla wszystkich grzeszników Ojciec Pio był żywym znakiem Bożego
Miłosierdzia. Większość swojego czasu spędzał w konfesjonale; tam
właśnie, za jego pośrednictwem, codziennie dokonywały się największe
nawrócenia, cuda Bożego Miłosierdzia. Od 1920 r. spowiadał po 19 godzin
dziennie, prowadził także duchowe kierownictwo, utrzymując obfitą
korespondencję. Tak pisał do o. Bonawentury: „Zegar wybija północ.
Wyczerpany nadmiarem pracy w ciągu całego dnia, biorę pióro do ręki, by
napisać coś o mojej duszy (…). Nie mogę znaleźć żadnego spoczynku,
zmęczony jestem i pogrążony w krańcowej goryczy, w najbardziej
beznadziejnym osamotnieniu, w najbardziej dręczącym cierpieniu, nie
dlatego, że nie udaje mi się znaleźć mojego Boga, lecz ponieważ nie mogę
pozyskać dla Niego wszystkich moich bliźnich” (Listy, 4,
s. 70; 6.11.1919 r.). Dopiero kilkanaście lat później musiał skrócić
czas przeznaczony na spowiedź z powodu pogarszającego się stanu zdrowia.
Dzięki Jego modlitwie, cierpieniu, świadectwu życia i posłudze
kapłańskiej nawracali się najbardziej zatwardziali ateiści.
Znany włoski adwokat Cezary Festa, doradca króla Włoch Wiktora
Emanuela III, był przywódcą loży masońskiej w Ligurii i nieprzejednanym
wrogiem Kościoła. Dowiedział się o Ojcu Pio od swojego kuzyna, doktora
Giorgia Festy. Z politowaniem i drwinami przyjmował informacje
o stygmatach, cudownych uzdrowieniach, bilokacjach i innych
nadzwyczajnych wydarzeniach związanych z osobą włoskiego kapucyna.
Pomimo to, wiedziony ciekawością, udał się do San Giovanni Rotondo.
Stojąc na uboczu, obserwował przechodzącego Ojca Pio, który w pewnym
momencie zwrócił się do niego, mówiąc: „Jak to? Pan jest masonem i tu
przyjechał?”. „Tak, to jest prawda” – odpowiedział Festa. „Powiedz mi,
synu, jakie jest główne zadanie masonerii” – poprosił wówczas kapucyn.
„Walka z Kościołem” – odpowiedział szczerze Festa.
Wtedy zakonnik wziął adwokata za rękę i długo rozmawiał z nim na
osobności. Opowiedział mu wtedy między innymi ewangeliczną przypowieść
o synu marnotrawnym. Kiedy Festa, który walczył z Kościołem już od 25
lat, słuchał Ojca Pio, czuł, że zaczyna się z nim dziać coś dziwnego.
W pewnej chwili doszedł do stanowczego wniosku: musi zmienić swoje życie
i pojednać się z Bogiem. Ukląkł zatem przed zakonnikiem i poprosił
o natychmiastową spowiedź. „Jest jeszcze za wcześnie. Bóg da ci znać,
kiedy to ma nastąpić” – odpowiedział kapucyn. Adwokat wrócił do Genui,
ale po tygodniu znowu przyjechał do San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio
przyjął go i podczas spowiedzi dokonał się cud duchowej przemiany tego
znanego we Włoszech przywódcy masonerii. Cezary Festa postanowił
naprawić całe zło, które wyrządził Kościołowi w czasie swojej
wolnomularskiej, antyklerykalnej działalności. Jego „bracia” masoni byli
w szoku, kiedy dowiedzieli się o nawróceniu swego przywódcy. Wezwali go
przed wolnomularski trybunał i zagrozili surowymi sankcjami. Adwokat
nie dał się jednak zastraszyć i przed masońskim sądem oświadczył, że
z własnej woli opuszcza lożę i staje się wiernym synem Kościoła, którego
będzie bronił do końca swego życia. Przed tym wystąpieniem Festa
otrzymał od Ojca Pio znak jego obecności, za pośrednictwem tajemniczego
zapachu oraz listu – z jednym tylko słowem: „Odwagi”.
Ojciec Pio dawał znaki swojej obecności osobom oddalonym od niego
nieraz o tysiące kilometrów, a czynił to poprzez zapach, który pojawiał
się nagle i trwał krótko lub dłużej, czasami nawet do kilku godzin.
Nieraz odczuwało go wiele innych ludzi; czasami był bardzo intensywny
i przenikliwy, innym zaś razem łagodny. Wszystkim przynosił poczucie
pokoju; jednym przypominał aromat lawendy, innym jaśminu, róż, fiołków
lub kadzidła. Był to z całą pewnością zapach świętości włoskiego
kapucyna.
Nawrócenie adwokata Cezarego Festy, a szczególnie jego pierwsza
pielgrzymka do Lourdes, odbiło się głośnym echem w środkach masowego
przekazu. Od tego czasu ten słynny adwokat stał się nieustraszonym
apostołem Chrystusa i duchowym synem Ojca Pio.
Przykład Festy sprawił, że inny zdeklarowany, walczący ateista,
Ezio Saltamerenda, znany naukowiec, dyrektor Instytutu Bioterapii
w Genui, z ciekawości wybrał się do San Giovanni Rotondo, aby spotkać
Ojca Pio. Saltamerenda publicznie kpił z ludzi wierzących i mówił, że
jeżeli Bóg istnieje, to tylko dla słabych i głupich. Wielkie było więc
jego zaskoczenie, kiedy Ojciec Pio przy pierwszym spotkaniu zapytał go
wprost: „Co jest najważniejszym celem twojego życia?”. „Rozmnażanie
gatunku” – odpowiedział profesor. „Idź stąd, nikczemniku, czy nie
czujesz, że twoja dusza jest w stanie rozkładu?” – powiedział kapucyn
i dotknął ręką jego ust. Zaraz potem odszedł. Saltamerenda wrócił do
domu, ale cały czas czuł to dotknięcie i niezwykle silne wezwanie do
nawrócenia. To było tak mocne wewnętrzne przynaglenie, że po niedługim
czasie z powrotem przyjechał do San Giovanni Rotondo, ale już z zamiarem
pójścia do spowiedzi. Jednak kiedy podszedł do konfesjonału, Ojciec Pio
odesłał go i nakazał mu się najpierw dobrze przygotować. Saltamerenda
błąkał się po okolicach San Giovanni Rotondo, rozmyślając nad swoim
dotychczasowym życiem. Po kilku dniach wewnętrznej walki ponownie
przyszedł do Ojca Pio, który po wysłuchaniu jego spowiedzi z całego
życia wyliczył mu wszystkie najskrytsze grzechy, których sam penitent
nie wyznał, gdyż dawno już o nich zapomniał. Po otrzymaniu rozgrzeszenia
Saltamerenda doświadczył uczucia niesamowitej ulgi, pozbywszy się
przygniatającego go ciężaru zła; była to największa radość w całym jego
dotychczasowym życiu. Od tego momentu stał się żarliwym chrześcijaninem,
który codziennie, wytrwale się modli, regularnie przystępuje do
sakramentów i żyje według wymagań Ewangelii.
Inny zatwardziały ateista, dr Francesco Ricciardi, lekarz w San
Giovanni Rotondo, również początkowo z zapałem zwalczał Ojca Pio.
Prowadził tę swoją działalność aż do 1928 r., kiedy to zachorował na
raka żołądka. Konsylium lekarskie stwierdziło wówczas, że pozostało mu
tylko kilka tygodni życia. Pomimo to dr Ricciardi nie chciał nawet
słyszeć o spowiedzi. Ojciec Pio jednak zdecydował się odwiedzić chorego
lekarza i długo przebywał z nim sam na sam w jego pokoju. Podczas tego
spotkania chory, płacząc ze wzruszenia, wyspowiadał się i przyjął
Komunię św. Po przyjęciu sakramentów zaś, ku wielkiemu zdumieniu
wszystkich, Ricciardi został całkowicie uzdrowiony z raka. Po tym fakcie
zaprzyjaźnił się z Ojcem Pio i wkrótce stał się człowiekiem głębokiej
wiary i modlitwy.
Ojciec Pio w swojej modlitwie i działaniu wyrażał największe
pragnienie Zbawiciela: żeby wszyscy ludzie zostali zbawieni. Aby
uchronić grzeszników od zguby wiecznej i doprowadzić ich do nawrócenia,
nie tylko się za nich modlił, ale także brał na siebie ciężar ich
grzechów i wynikające stąd cierpienia.
Znany jest fakt, że kiedy jedna z jego duchowych córek zapytała go,
jak długo cierpi, odpowiedział: „Cały czas, córko moja, i to od łona
mojej matki. Jest to tak wielkie cierpienie, ile cierpieć może ktoś, kto
bierze na siebie całą ludzkość”.
Było to szczególne powołanie i doniosła misja współcierpienia
z Chrystusem, umęczonym i ukrzyżowanym za zbawienie wszystkich ludzi.
Ojciec Pio przyjął zaproszenie Chrystusa, aby razem z Nim nieść krzyż
naszego zbawienia. Brał na siebie ciężar grzechów oraz cierpienia ludzi,
którzy do niego przychodzili. Tak pisał do swoich córek duchowych:
„Wszyscy pomagajcie temu Cyrenejczykowi, który niesie krzyż wszystkich”.
Do Boga Ojca modlił się zaś w następujących słowach: „Sprawiłeś, że
wstąpiłem na krzyż Twego Syna, i czynię wysiłki, aby jak najlepiej się
do niego dopasować. (…) Miecz, jeśli musi spaść, niech spadnie tylko na
moją głowę… Tak, ja chcę być ofiarą… Poślij mnie również do piekła, obym
tylko Cię kochał i aby wszyscy byli zbawieni – tak, wszyscy”.
Ojciec Pio nieustannie wypełniał polecenie Jezusa, aby przez
doskonałe posłuszeństwo Jego woli uświęcać siebie oraz innych. Często
przypominał, że wiara i miłość do Boga rozpoczynają się od zaprowadzenia
w sobie wewnętrznego ładu, od uporządkowania swego życia. Dlatego
wzywał wiernych do odwrócenia się od grzechu – przez regularne
przystępowanie do sakramentów pokuty i Eucharystii, a także do
narzucenia sobie programu dnia, w którym będzie czas na wytrwałą,
codzienną modlitwę, solidną, uczciwą pracę, niezbędny odpoczynek oraz na
czynną miłość bliźniego, która powinna się wyrażać w uczynkach
miłosierdzia oraz gotowości przebaczania wszystkiego wszystkim
i niechowania w sercu niechęci ani urazów do nikogo.
Źródło: http://milujciesie.org.pl/nr/temat_numeru/nawracali_sie_zatwardziali_ateisci.html