Czasami można usłyszeć twierdzenie, jakoby
rozsądek sprzeciwiał się wierze. Ludzie niewierzący często udają, że
powodem odrzucenia Boga jest myślenie racjonalne. Jednak w
rzeczywistości, ażeby odrzucić Boga, trzeba najpierw odrzucić lub
zignorować niezaprzeczalne fakty – a takie postępowanie nie jest w żaden
sposób racjonalne ani rozsądne.
Z wykształcenia jestem inżynierem,
zajmuję się badaniami naukowymi oraz pracą dydaktyczną. Moja wiara nie
przeszkadza mi w pracy naukowej, choć są i tacy, którzy powątpiewają,
czy można ją pogodzić z rozsądkiem. Odnoszę wrażenie, że w świadomości
niektórych ludzi utarło się przekonanie, iż chrześcijaństwo jest zbiorem
irracjonalnych dogmatów, w które trzeba wierzyć bezrefleksyjnie, na
oślep, całkowicie wyłączając przy tym zdrowy rozsądek. Myślę jednak, że
tak nie jest, gdyż przynajmniej w Biblii, podstawowym źródle wiary
chrześcijańskiej, nie byłem w stanie znaleźć potwierdzenia dla takiego
przekonania. Wręcz przeciwnie: Pismo Święte jest pełne fragmentów
zachęcających do zbadania faktów, przeanalizowania ich za pomocą rozumu i
wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Ślepa wiara nie jest propagowana
przez chrześcijaństwo. Ale czy może istnieć inna wiara, nieślepa? Czyż
samo pojęcie „wiara” nie jest sprzeczne z pojęciem „rozsądek”?
Słowo „wiara” w języku polskim ma kilka znaczeń. Słownik języka polskiego pod
red. M. Szymczaka podaje ich aż pięć. Podstawowym znaczeniem podawanym
przez to źródło jest ‘przeświadczenie, przekonanie, pewność, że coś jest
prawdą’. I właśnie w takim znaczeniu używa wyrazu „wiara” św. Paweł,
twierdząc, że wiara jest pewnością tego, czego nie widzimy, na podstawie
tego, co możemy zobaczyć (zob. Rz 8, 24-25; 2 Kor 5, 6-8; 1 Kor 15,
17-20). Można powiedzieć, że św. Paweł podaje definicję wiary, uważając,
że ona nie jest zaprzeczeniem rozsądku, ale jak gdyby jego
uzupełnieniem. Wiarą obejmujemy to, czego nie możemy zobaczyć, dotknąć.
Dla przykładu wierzymy wszyscy, że kiedyś żył król Mieszko I, mimo że nikt z nas go nie widział. Istnieją jednak dokumenty historyczne i materiały archeologiczne, które pozwalają wnioskować, że osoba ta nie jest postacią mityczną.
Dla przykładu wierzymy wszyscy, że kiedyś żył król Mieszko I, mimo że nikt z nas go nie widział. Istnieją jednak dokumenty historyczne i materiały archeologiczne, które pozwalają wnioskować, że osoba ta nie jest postacią mityczną.
Podobnie na wiarę przyjmujemy wiele
faktów stwierdzonych przez naukowców. Większości z nas nigdy nie uda się
sprawdzić, jakie jest ciśnienie wody na głębokości 1000 m lub ciśnienie
powietrza na wysokości 5000 m, czy też jaka jest prędkość światła w
próżni. Czytamy jednak sprawozdania osób, które to ustaliły, i wierzymy
im, ponieważ nie mamy podstaw do odrzucenia ich twierdzeń. Nasze
przekonanie (czyli wiara) jest tym mocniejsze, im większym autorytetem
cieszy się dany naukowiec.
Również w pracy naukowej wiara odgrywa
znaczną rolę. Coraz głębsze poznawanie świata prowadzi do przekraczania
możliwości bezpośredniego kontaktu z badanym przedmiotem. Odkrywamy nowe
prawa mechaniki kwantowej, teorii względności itp. – prawa, których nie
jesteśmy w stanie bezpośrednio zweryfikować, wierzymy jednak, że są one
prawdziwe, ponieważ mamy do tego podstawy. Praca naukowców sprowadza
się w tym wypadku do zebrania dostatecznej ilości faktów, z których
można wyprowadzić odpowiednie wnioski.
Wiara chrześcijańska, podobnie jak
wymienione wyżej rodzaje przekonań, jest pewnością wynikającą z analizy
faktów. Na przykład teoria ewolucji, która uchodzi za naukową, wymaga
więcej ślepej wiary aniżeli chrześcijaństwo. Propagowana przez władze
ZSRR – państwa totalitarnego – stała się dogmatem, w który nie wolno
było wątpić. Ale również teraz bez zastanowienia przyjmujemy twierdzenia
tej teorii – wierząc, że jest ona słuszna. Zapominamy jednak o tym, że
metody stosowane do dowodzenia jej słuszności wcale nie przypominają
metod naukowych. Naukowcy przecież powinni badać rzeczywistość i na
podstawie swoich badań konstruować teorie, podczas gdy ewolucjoniści
postępują odwrotnie. Sam Karol Darwin przed śmiercią zwątpił w słuszność
swojej teorii, gdyż nie znalazł dowodów na jej potwierdzenie naukowe,
co jednak nie przeszkadza jego następcom, nie mogącym dotychczas zebrać
takich dowodów, ślepo wierzyć w ewolucję.
Obserwując otaczający nas świat, możemy
zauważyć jego niezwykłą złożoność, której Darwin jeszcze nie
dostrzegał. Mianowicie molekuły składają się z określonych atomów –
każdy atom ma swoje miejsce w tej konstrukcji. Z molekuł są zbudowane
komórki, z których każda spełnia określoną, sobie właściwą funkcję.
Poszczególne typy komórek tworzą tkanki wykonujące każda swoje zadania.
Tkanki składają się na konkretne narządy lub organy, tworzące z kolei
organizm. Każda jednostka ma określone miejsce wśród przedstawicieli
swojego gatunku, gatunek ten również zajmuje ściśle wyznaczoną pozycję w
systemie biologicznym naszej planety. Jest to system, który człowiek z
łatwością niszczy, nie będąc w stanie później go naprawić, pomimo całej
swej inteligencji. I przy tym niektórzy wierzą, że system ten powstał
siłą przypadku, w wyniku bezmyślnego procesu ewolucji! Nie mówiąc już o
tym, że co roku ginie bezpowrotnie 50 tys. gatunków roślin i zwierząt, a
od czasów Darwina nie powstał ani jeden nowy gatunek. Gdzie tu
racjonalne myślenie?
Gdyby na Marsie udało się znaleźć,
powiedzmy, zwykły nóż, uczeni byliby w stanie nie tylko wnioskować o
istnieniu cywilizacji na tej planecie, ale wiele powiedzieliby również o
stopniu rozwoju technologii i inteligencji jego wytwórców. Na Ziemi
jednak mamy miliony żywych organizmów, znacznie bardziej skomplikowanych
niż dzisiejsze komputery, a jednak są ludzie, którzy uparcie wierzą, że
ich Stwórca nie istnieje! Wiara taka ma mniejsze uzasadnienie niż
uznanie istnienia Boga – Stworzyciela Nieba i Ziemi.
Najbardziej naiwnym „naukowym” dowodem
ateizmu w Związku Radzieckim było to, że Jurij Gagarin nie widział w
kosmosie żadnego Boga. Podobnie rozumuje każdy człowiek, który nie
doświadcza na co dzień Jego obecności: „skoro Bóg nie działa w moim
życiu, zapewne Go nie ma”. Wbrew pozorom nie jest to myślenie
racjonalne. Rozumując w ten sposób, należałoby stwierdzić, że na
przykład mój dziadek nie jest postacią realną, ponieważ nie mogę go
nikomu pokazać. Ale w przypadku dziadka uruchamiamy myślenie logiczne,
analizując fakty: 1. istnieje w konkretnym miejscu jego grób; 2.
istnieją dokumenty, od aktu urodzenia po akt zgonu, potwierdzające
poszczególne etapy życia dziadka; 3. żyją jeszcze ludzie, którzy go
znali i z nim pracowali; 4. istnieję ja, co bez dziadka nie byłoby
możliwe. Każdy sceptyk, oczywiście, mógłby wszystko zakwestionować,
twierdząc, że grób jest pusty (lub że tam jest pochowany ktoś inny), że
dokumenty są sfałszowane, że świadkowie się mylą, a moje istnienie można
pominąć. Należy tylko pamiętać, że podstaw do utrzymania takiej
sceptycznej tezy jest znacznie mniej niż do uwierzenia w to że mój
dziadek jest realną postacią.
Rozważając problem istnienia Boga,
powinniśmy zauważyć podobne fakty: 1. istnieją Jego dzieła; 2. istnieją
dokumenty; 3. istnieją świadkowie. Mając wokół siebie świat różnorodnych
roślin i zwierząt, patrząc na potężny zbiór dokumentów – Biblię oraz
obserwując wpływ chrześcijan na dzieje świata w przeszłości i obecnie,
powinniśmy wyciągnąć rozsądny wniosek z tego wszystkiego: Bóg istnieje i
działa. Takie przekonanie możemy mieć pomimo tego, że nie widzimy Boga,
mimo że nie widział Go Gagarin. Jest to pewność mająca podstawy.
Współczesny odbiorca starożytnej
księgi, jaką jest Biblia, jeżeli chce przeanalizować, czy są podstawy do
uznania jej za słowo Boże, będzie musiał przejść przez dwa etapy
rozumowania: 1. co musiało się wydarzyć w życiu autorów, że napisali oni
takie a nie inne teksty; 2. czy twierdzenia zawarte w tekstach są
aktualne i w jakim stopniu dotyczą mnie osobiście.
Spośród wielu wątków i wydarzeń
chciałbym wykorzystać tylko jedno, które spowodowało prawdziwą rewolucję
w umysłach zarówno prostych rybaków, jak i uznanych uczonych żydowskich
– zmartwychwstanie Jezusa. Relacje naocznych świadków udowadniają, że
ci ludzie zupełnie nie byli przygotowani na podobne wydarzenie, lecz
wobec faktu musieli zrewidować swoje dotychczasowe poglądy. Ich myślenie
było racjonalne: „Po pierwsze, ludzie nie zmartwychwstają. Po drugie,
zgon Jezusa został stwierdzony – widzieliśmy to. Po trzecie, widzieliśmy
Jezusa żywego przez czterdzieści dni po Wielkanocy. Po czwarte, grób
pozostaje pusty do dnia dzisiejszego. Co z tego wynika? Skoro
widzieliśmy Go i rozmawialiśmy z Nim, to znaczy, że Jezus
zmartwychwstał. Skoro On zmartwychwstał, to znaczy, że był kimś
wyjątkowym. Skoro On obiecał, że powstanie z martwych, i to zrobił, to
oznacza, że nie rzuca słów na wiatr. Skoro obiecał, że przyjdzie
powtórnie sądzić żywych i umarłych, to możemy się spodziewać, że to
nastąpi”. Właśnie takie rozumowanie spowodowało przewrót w myśleniu i
życiu na przykład świętego Jana, który krótko relacjonuje, że „ujrzał i
uwierzył” (J 20, 8). Co więcej, Jan poczuł się również odpowiedzialny za
to, by inni ludzie, którzy nie ujrzeli zmartwychwstałego na własne
oczy, dali wiarę jego osobistemu świadectwu i na tej podstawie zbudowali
podobne przekonania (por. J 19, 35; 20, 31). Sądzę, że logika Jana była
tak samo bez zarzutu, jak logika Alberta Einsteina, który dokonał
przewrotu w spojrzeniu człowieka na świat materii nieożywionej. Różnica
dotyczy jedynie skutków – na podstawie teorii Einsteina zbudowano
potężną broń masowej zagłady, natomiast księga spisana przez Jana daje
pewność przyszłego życia licznym rzeszom wierzących na przestrzeni już
2000 lat.
I tutaj współczesny czytelnik Biblii
przechodzi do drugiego etapu rozumowania, poddając analizie wiarygodność
dostępnego obecnie tekstu Pisma. Fakty, które mogą być uwzględnione, są
następujące: 1. teksty Biblii są na tyle dobrze zachowane, że można je
uważać za dokładnie takie, jakimi były w momencie swego powstania; 2.
brak dowodów na to, by zostały one napisane przez kogoś innego niż
uczestnicy wydarzeń; 3. nie ma podstaw twierdzenie, że do tekstów
biblijnych zostały wprowadzone zmiany zniekształcające ich pierwotny
sens; 4. są podstawy, by uważać, że autorzy wierzyli w to, co pisali;
5. świadectwa różnych ksiąg Biblii, napisanych przez różnych ludzi w
różnych epokach, wychowanych w różnych kulturach, są ze sobą zgodne; 6.
Biblia nie zawiera fantastycznych twierdzeń o świecie ani mitycznych
opowieści oderwanych od konkretnej rzeczywistości
społeczno-historycznej.
Wniosek, który wyciągnąłem stąd dla
siebie, był jednoznaczny: słowa zapisane w tej Księdze są skierowane do
mnie w takim samym stopniu, jak do Jana, Piotra, Pawła czy Łukasza.
Niejednokrotnie spotykałem się z próbami obalenia tych sześciu punktów
stanowiących podstawy mojej wiary, musiałem powracać do podstaw i od
początku sprawdzać swoje przekonania. Jak dotąd, od 1989 roku, kiedy to
po raz pierwszy sięgnąłem po Biblię, wszystkie moje dociekania
prowadziły tylko do umocnienia się mojej wiary. Wiary wynikającej z
myślenia racjonalnego, która prowadzi do nawiązania osobistego kontaktu
ze zmartwychwstałym Jezusem w codziennej modlitwie oraz sakramentach
pokuty i Eucharystii.