NASA / Foter.com / Public domain |
1. Istnieje dość rozpowszechniona opinia, że ludzie nauki są
zazwyczaj agnostykami i że nauka oddala od Boga. W jakim stopniu jest to
zgodne z prawdą?
Przeprowadzony przed pięćdziesięciu laty sondaż, który objął 398
najwybitniejszych uczonych, ujawnił, że tylko 16 spośród nich uważa się
za niewierzących, 15 za agnostyków, a aż 367 za wierzących.
1. Istnieje dość rozpowszechniona opinia, że ludzie nauki są
zazwyczaj agnostykami i że nauka oddala od Boga. W jakim stopniu jest to
zgodne z prawdą?
Niezwykłe postępy nauki, zwłaszcza na przestrzeni dwóch ostatnich
stuleci, skłaniały niekiedy do uwierzenia w to, że jest ona w stanie
sama odpowiedzieć na wszystkie pytania człowieka i rozwiązać wszystkie
jego problemy. Niektórzy doszli do wniosku, że Bóg nie będzie już więcej
potrzebny. Ufność pokładana w nauce miała wyprzeć wiarę.
Trzeba dokonać wyboru – mówiono – pomiędzy nauką a wiarą: albo
wierzyć w jedną, albo obrać drugą. Ten, kto prowadzi badania naukowe,
nie potrzebuje Boga; ten zaś, kto chce wierzyć w Boga, nie może być
poważnym uczonym, ponieważ pomiędzy nauką i wiarą występuje niemożliwa
do pokonania sprzeczność.
2. Sobór Watykański II wyraził całkiem odmienne przekonanie. W konstytucji Gaudium et spes
stwierdził: „Dlatego też badanie metodyczne we wszelkich dyscyplinach
naukowych, jeżeli tylko prowadzi się je w sposób prawdziwie naukowy i z
poszanowaniem norm moralnych, naprawdę nigdy nie będzie się sprzeciwiać
wierze, sprawy bowiem świeckie i sprawy wiary wywodzą swój początek od
tego samego Boga. Owszem, kto pokornie i wytrwale usiłuje zbadać tajniki
rzeczy, prowadzony jest niejako, choć nieświadomie, ręką Boga, który
wszystko utrzymując, sprawia, że rzeczy są tym, czym są” (36).
Istotnie, można stwierdzić, że zawsze istnieli i wciąż istnieją
znakomici uczeni, którzy w kontekście swoich doświadczeń jako ludzie
nauki w sposób pozytywny i z pożytkiem przeżywali wiarę w Boga.
Przeprowadzony przed pięćdziesięciu laty sondaż, który objął 398
najwybitniejszych uczonych, ujawnił, że tylko 16 spośród nich uważa się
za niewierzących, 15 za agnostyków, a aż 367 za wierzących.
3. Rzeczą jeszcze bardziej interesującą i pożyteczną jest zdanie
sobie sprawy z tego, dlaczego wielu uczonych – zarówno obecnie, jak i w
przeszłości – uważa, że rygory poszukiwań naukowych oraz szczere i
radosne uznanie istnienia Boga nie tylko mogą iść w parze, ale także
tworzyć doskonałą całość.
W uwagach, które będąc niejako duchowym dziennikiem, często
towarzyszą ich pracy naukowej, z łatwością można dostrzec dwa splatające
się ze sobą elementy: pierwszym z nich jest to, że same badania,
dotyczące rzeczy największych i najmniejszych, prowadzone przy
zachowaniu najsurowszych rygorów, zawsze pozostawiają miejsce dla
dalszych pytań w nie mającym końca procesie, odkrywającym w
rzeczywistości bezmiar, harmonię i finalizm, których nie da się
wytłumaczyć ani w kategoriach przypadkowości, ani za pomocą samych
źródeł naukowych. Dołącza się do tego nieuchronne pytanie o sens, o
wyższą racjonalność, czy wręcz o coś lub Kogoś, kto może zaspokoić
wewnętrzne potrzeby, których wyrafinowany postęp naukowy nie tłumi, ale
je wyostrza.
4. Dokładniejsza obserwacja wykazuje, że przejście do religijnej
afirmacji nie dokonuje się samo przez się, na drodze naukowej metody
doświadczalnej, ale na mocy podstawowych zasad filozoficznych, takich
jak zasada przyczynowości, celowości, racji dostatecznej, które uczony
jako człowiek stosuje w codziennym kontakcie z życiem i z badaną przez
siebie rzeczywistością. Co więcej, będąc we współczesnym świecie
przednią strażą, która pierwsza dostrzega ogromną złożoność, a zarazem
wspaniałą harmonię rzeczywistości, uczony jest dzięki temu
uprzywilejowanym świadkiem możliwości zaakceptowania religii, jest
człowiekiem zdolnym do tego, by ukazać, że przyjęcie transcendencji nie
tylko nie szkodzi autonomii i celom pracy badawczej, ale pobudza ją do
nieustannego przekraczania siebie w doświadczeniu objawiającej
autotranscendencji tajemnicy człowieka.
Jeśli weźmie się ponadto pod uwagę, że zwiększające się horyzonty
pracy badawczej, zwłaszcza w dziedzinach dotyczących samych źródeł
życia, dostarczają niepokojących pytań związanych z prawidłowym
wykorzystaniem zdobyczy naukowych, nie dziwi nas fakt, że uczeni coraz
częściej domagają się pewnych kryteriów moralnych, będących w stanie
odciągnąć człowieka od wszelkich arbitralnych osądów. A któż, jeśli nie
Bóg, może ustanowić porządek moralny, w którym godność człowieka,
każdego człowieka, będzie stale chroniona i popierana?
Oczywiście, religia chrześcijańska, która nie może przyznać racji
pewnym twierdzeniom ateizmu czy agnostycyzmu wypowiadanym w imię nauki, z
równą stanowczością nie przyjmuje wypowiedzi o Bogu, które nie mają
ścisłych podstaw w procesie rozumowania.
5. Warto w tym miejscu wysłuchać racji skłaniających wielu uczonych
do twierdzenia w sposób pozytywny o istnieniu Boga i przyjrzeć się ich
osobistemu stosunkowi do Boga, do człowieka, do wielkich problemów i
najwyższych wartości życia, który stanowi dla nich oparcie. Jakże często
cisza, medytacja, twórcza wyobraźnia, pełne pogody patrzenie z
dystansem na rzeczy, społeczny sens odkryć, czystość serca – stają się
silnymi bodźcami otwierającymi przed nimi świat znaczeń, które nie mogą
pozostać niezauważone przez nikogo, kto równie lojalnie i z miłością
dąży do poznania prawdy.
Wystarczy tu przypomnieć włoskiego uczonego Enrica Mediego,
zmarłego przed kilkoma laty, który w swoim przemówieniu podczas
Międzynarodowego Kongresu Katechetycznego w Rzymie w 1971 r. powiedział:
„Mówię do młodego człowieka: »spójrz, oto nowa gwiazda, galaktyka,
gwiazda neutronowa, oddalona o 100 milionów lat świetlnych. A przecież
tamte protony, elektrony, neutrony, mezony są identyczne z tymi, z
których składa się ten mikrofon. Identyczność wyklucza
prawdopodobieństwo. To, co jest identyczne, nie może być prawdopodobne. A
więc istnieje przyczyna, poza przestrzenią, która owemu bytowi nadała
właściwy mu kształt. Tą przyczyną jest Bóg«.
Mówię językiem nauki, że istnieje byt, który jest sprawcą
identyczności rzeczy oddalonych. A ilość identycznych cząsteczek we
wszechświecie wynosi 10 podniesione do 85 potęgi. […] Czy podejmiemy
zatem pieśń galaktyk? Gdybym był Franciszkiem z Asyżu, powiedziałbym: »O
galaktyki bezkresnych przestworzy, wysławiajcie mojego Pana, bo jest
wszechmocny i dobry. O atomy, protony, elektrony, o ptasie śpiewy, o
szumie liści i powietrza, które znajdujecie się pod władzą człowieka,
jak modlitwa, śpiewajcie hymn, który powraca do Boga!«”.
Autorem tekstu jest błogosławiony papież Jan Paweł II