Ludwik Pasteur (1822-1895), francuski chemik i biolog, jest powszechnie uważany za najważniejszą postać w historii medycyny. Był jednym z pierwszych, który głosił zakaźną teorię chorób. Pasteur opracował metodę unieszkodliwiania bakterii w napojach (proces pasteryzacji). Opracował metodę szczepienia ludzi przeciwko wściekliźnie. Wynalazł sposób na zmniejszenie umieralności na wąglika. Dzięki niemu jego następcy byli w stanie opracować szczepionki na wiele innych chorób jak np. tyfus czy Heinego-Medina. Pasteur odkrył również zjawisko anaerobiozy. Dzięki odkryciom tego genialnego naukowca od drugiej połowy XIX w. długość życia ludzkiego na znacznym obszarze świata wydłużyła się prawie dwukrotnie.
W pociągu, dążącym do Paryża, w pustym zupełnie przedziale siedział starszy, poważny mężczyzna. W pewnej chwili wsunął on rękę do kieszeni i wyjął z powrotem zamkniętą, kryjąc coś w dłoni. Oczy, którymi śledził piękno krajobrazu, przymknął lekko i pogrążył się w modlitwie.
Po chwili pociąg przystanął w jakimś mieście uniwersyteckim. Otworzyły się drzwi wagonu, do przedziału wsiadł młody, energiczny człowiek, odbierając z hałasem od bagażowego swoje walizy.
Pociąg ruszył. Dość długo jechali obaj mężczyźni w całkowitym milczeniu, które wreszcie przerwał młodszy podróżny, jakby nie mogąc utrzymać w sobie nowo nabytych wiadomości. Z wyniosłego tonu jego rozmowy poznałbyś od razu świeżutkiego absolwenta uniwersytetu, na którego dyplomie atrament nie miał jeszcze dość czasu do wyschnięcia.
– Tak – proszę pana – wczoraj właśnie ukończyłem swoje studia uniwersyteckie. Specjalizowałem się w biologii. Szczycę się z oddziału, do którego należałem. Powszechnie spodziewają się od nas wielkich rzeczy. Niektórzy z moich kolegów podjęli już samodzielne, oryginalne badania…
Na twarzy starszego znać było widoczne zaciekawienie.
– Toś się pan specjalizował w biologii! Serdecznie gratuluję! Wybrałeś znakomitą dziedzinę! Nauka o życiu winna cię zbliżyć do Stwórcy życia…
Młodzieniec wielce zdziwiony tą odpowiedzią, podniósł oczy i nagle roześmiał się – niezbyt głośno wprawdzie i niezłośliwie, ale z pewnym politowaniem w tonie…
– Ach! pan zapewne niewiele wie o biologii, nieprawdaż? – zapytał.
Starzec wzruszył ramionami, jakby z pewnym upokorzeniem:
– Być może! Wszak należę już do starszego pokolenia.
– Mnie się tak samo zdaje. Bo widzi pan – biologia, to jedyna wśród nauk, która ostatecznie człowieka przekonywa, iż życie jest czymś niezawisłym od Boga. Ja, jako przyrodnik, zupełnie nie wierzę w Boga!
– Oh! – zawołał zdziwiony towarzysz podróży. Cóż to ma wspólnego z nauką? Czyż wszyscy biologowie muszą zaprzeczać istnienia Boga?
– Naturalnie – poczyna cierpliwie tłumaczyć staremu nasz absolwent. Widzi pan, moje studia naukowe, moje badania biologiczne przekonały mię najwidoczniej, że Bóg zupełnie nie istnieje…
I dalejże wykładać wszystko, co tylko wiedział, co tylko mógł przytoczyć na poparcie swej arcynaukowej tezy.
– Czy to wasz profesor tak wam wykładał?
– Oczywiście. On już od dawna, jak wszyscy biologowie, przekonał się, że przyjęcie istnienia Boga jest najzupełniej zbędne…
– Jakież jego nazwisko?
Młodzieniec wymienił imię i nazwisko profesora. Starszy pan jednak kręcił dziwnie głową.
– Przyznaję się z lękiem, że o nim nigdy nie słyszałem…
– Ależ to niemożliwe! To jeden z największych biologów świata! Uznany przez wszystkie znakomitości.
Tymczasem pociąg zwalniał biegu. Starszy pan począł spokojnie składać swe rzeczy, oczekując na swą stację. Po czym ozwał się:
– Żałuję mocno, że ta wasza biologia w swych badaniach nad życiem dochodzi do wniosku, że Bóg niepotrzebny dla jego powstania. Ja zawsze sądziłem, że im głębiej poznajemy tajemnicę życia, tym więcej podziwiamy Jego wspaniałe cuda i skomplikowane dziwy i tym mocniej przekonywamy się, że ono nie może być dziełem jakiegoś przypadku, ale wymaga koniecznie Istoty, która by je ściśle obmyśliła i powołała do bytu.
– Eh! Niechże pan przeczyta jakąś popularną biologię – odparł młody protekcjonalnym tonem – a przekonasz się pan, że jesteś w błędzie.
W tej chwili pociąg stanął. Podróżny wstał z ławki, by wysiąść, gdy nagle coś mu się wysunęło z dłoni. Czarny, stary, zużyty – różaniec upadł na podłogę wagonu, tuż pod nogi młodzieńca.
Uprzejmie podniósł go i podał staremu panu, wciskając mu go w rękę, jak pieniądz napiwku…
– Pan jak widzę, wierzący?
– Tak!
– No, nie chciałbym osłabić pańskiej wiary, ale jeśli mi pan zechce podać swe nazwisko i adres, przyślę panu książkę z mojej dziedziny… Przestrzegam jednak, że ona może nieco podkopać pańską wiarę…
– Bardzo dziękuję – odrzekł wysiadający. – Możesz ją pan przesłać do mojego Instytutu w Paryżu. Jestem Ludwik Pasteur.
*
Ludwik Pasteur jest twórcą najobfitszej i najbardziej dobroczynnej transformacji nauki medycyny w trzydziestu wiekach jej istnienia. W czterech kątach jego grobowca stoją postacie, wyobrażające Wiarę, Nadzieję, Miłość i Umiejętność i umieszczono tam napis: “Szczęśliwy ten, który nosi w sobie Boga, Ideał piękności i Jemu służy: ideał sztuki, ideał umiejętności, ideał ojczyzny, ideał cnót Ewangelii”. Te słowa wypowiedział Pasteur w mowie przy przyjęciu go do Akademii Francuskiej.
Przez całe życie Pasteur praktykował religię katolicką, bez ostentacji i nie dbając o wzgląd ludzki. Umarł, całując krzyż, przyjąwszy pobożnie Sakramenty św. Nieraz też wyrażał swoje przekonanie, że “nauka zbliża człowieka do Boga”.
Dlaczego wierzę. Nowe wydanie ku światłu, Niepokalanów 1937. Nakład Centrali Milicji Niepokalanej. (Za pozwoleniem Władzy Duchownej), ss. 26-29.
http://www.ultramontes.pl/Kolbe_48.htm